Nie kocham męża, co robić – porady psychologa. Owy problem zazwyczaj wynika po kilku latach życia rodzinnego, gdy znika namiętność i szalone uczucia. Jeśli nie odeszłaś, znaczy istnieje szansa na to, aby wszystko przywrócić. Co robić, jeśli więcej nie kocham męża: Nie trzeba porównywać małżonka z innymi. Wiele problemów
I nie jest łatwa. „Jest milion rzeczy, które irytują mnie w tobie, ale jest też milion rzeczy, które denerwują ciebie. Ale to jest moja filozofia małżeństwa – staraj się skupiać na dobrym, niech złe idzie w cholerę” – pisze. Kocham mojego męża, bo… poznajcie treść najpiękniejszego listu o miłości dojrzałej
Żona Warszawy: nie chcę być kobietą sukcesu, jestem żoną swojego męża - Kultura. Żona Warszawy: Za pieniądze nie kupisz przyjaźni i szczerości. Za wszystko inne zapłacisz kartą Visa. 9 września 2023, 08:00. – Nie da się pogodzić pracy z byciem żoną i matką. Jeśli tak robisz, twoje dzieci wychowa niania, która być może
Fast Money. #1 Nie wiem czy nadal kocham męża? Czemu tak myślę? Lubię spędzać czas bez niego , jak go nie ma w domu dopiero czuję ,że żyję , na zakupy czy do znajomych wybieram się wtedy gdy wiem, że on nie będzie mógł iść ze mną . Nieraz pyta się mnie czemu nie chcę gdzieś jechać gdy on jest w domu, a tu właśnie chodzi o to ,że gdy go nie ma w domu to ja muszę nacieszyć się tym wolnym od niego czasem. Jednak najgorzej wyglądają sprawy łóżkowe , nie mam ochoty na seks i ciągle znajduję wymówki , mąż już zaczyna się z tego powodu denerwować i pyta mnie co się ze mną dzieje , a dla mnie seks z nim to zło konieczne, mówi mi że chyba jestem nienormalna . Nie wiem już co mam robić nie mogę go zwodzić w nieskończoność, a nie wiem jak przełamać ten pozór nic nam do szczęścia nie jest potrzebne mamy własne mieszkanie cudowną córke a jednak czuję że moje uczucie do niego wypaliło że nawet gdybym chciała od niego odejść to nie mam dokąd .Moi rodzice uważają że małżenstwo jest najważniejsze i nawet gdy jest zle trzeba zacisnąć tu zacisnąć zęby...my się dziennie kłócimy wyzywamy,wczesniej juz tu pisałam ze maz mnie nawet wiem co robic,może inaczej byłoby gdybym miała prosze. reklama #2 Wiele małżeństw przechodzi podobne kryzysy. Jeśli masz taką możliwość udajcie się na wspólną wizytę do psychologa - sprawdź w przychodni, bo tam mają refundowane wizyty. Jeśli możesz sobie na to pozwolić to wyjedź z domu nawet na miesiąc np do rodziny, pewnie musicie od siebie odpocząć #3 Rozstanie na jakiś czas to dobry pomysł, wyjazd np. do rodziców ukaże ci czy za nim tęsknisz czy nie, a jeśli tęsknisz to nadal kochasz. #4 A moim zdaniem rozstanie to najgorsze co można zrobić, to jest uciekanie od problemu. Ja bym polecała wspólny wyjazd. Z dzieckiem lub bez. Każda para prędzej czy później boryka się z różnymi problemami. Uciekanie od nich może sprawę co najwyżej pogorszyć. A co najważniejsze potrzebna jest dobra wola z obu stron, bez tego ani rusz. Pozdrawiam:-) #5 warto spróbować wszystkiego i ratować jeżeli oboje tego chcecie ale jeżeli dojdziesz do wniosku że naprawdę go nie kochasz i nie potrafisz już z nim żyć pod jednym dachem to się rozstańcie bo awantury rękoczyny i wzajemna niechęć to najgorsze co możecie sobie i dziecku zafundować...... a rodzice no cóż to nie oni żyją w tym związku i jeżeli ciebie kochaja to z czasem się z tym pogodzą .......... Ostatnia edycja: 28 Luty 2009 #6 Avacanda84 - **malinka** ma rację. Wiele małżeństw przechodzi podobne kryzysy (u mnie też nie jest kolorowo), ale... Przed chwilą przeczytałam Twojego posta z zeszłego roku. Napisałaś w nim, że mąż Cię uderzył, jak trzymałaś na rękach córeczkę... Zastanów się, czy chciałabyś, aby Twoja córka widziała to wszystko i uważała tego typu traktowanie za normalne... Napewno nie chciałabyś, aby jakiś facet traktowł Twoją córkę tak samo, jak teraz traktuje Cię Twój mąż... Niedawno moja koleżanka postanowiła rozwieść się ze swoim mężem. Miała podobną sytuację do Twojej. Na początku były kłótnie i wyzwiska. Po raz pierwszy mąż uderzył ją, jak ich dziecko miało kilka miesięcy. Następny raz podniósł na nią rękę rok później. Potem zdarzało się to coraz częściej. Rozstawali się i schodzili... W końcu powiedziała "dość" nie tylko dla swojego dobra, ale przede wszystkim dla dobra dzieci. Życzę Ci i Twojej córeczce wszyskiego najlepszego! Pozdrawiam :-)! Ostatnia edycja: 2 Luty 2009 #7 Dziękuje dziewczyny za przekonana że uczucie do męża Wam że wolałabym chodzić głodna,brudna a żeby być szczęśliwa i się nie mnie to że córka na wszystko patrzy,jak się kłócimy ona już rozumie wiem ją pytam kto w domu krzyczy odpowiada rozmawiałam z moją mi że kłócimy się o pierdoły,że zanim coś powiem mam się ugryżć w jezyk,aby nie prowokować,ustępować i odniosłam wrazenie ze mowiła mi ze to moja mój mąż i tak jest ideałem bo nie pije,po pracy chodzi do domu,daje mi patrzec przedewszystkim na dziecko bo to tragedia jak nie ma abojga mama powinna mnie aby troche zrozumieć,że mam dosyc kłotni a to dzieje się codziennie od 2 lat non stop razem nie wychodzimy wszedzie osobno a jak juz to udajemy i sie do siebie nie odzywamy lub jak zwykle sobie myślałam gdybym została sama z córka odeszła od niego to gdzie bym ze rodzice by mnie wzieli dla nich to szukać na cito jakieś pracy nie wyobrazam sobie jakby to wiem jedno że napewno byłabym szczesliwsza ze mam spokoj i byc moze jeszcze kiedys byłabym z kims czy są mężczyzni którzy zwracają uwage na samotną matke z dzieckiem hmm...w mojej glowie jest istne tornado nie wiem co mam byłoby gdyby mnie maz rzucił wtedy i rodzice okazaliby odrobine skruchy,przygarneli mnie achh.....Malinka1 jak to było u Ciebie...jak zaczynałaś początek końca #8 Dziękuje dziewczyny za przekonana że uczucie do męża Wam że wolałabym chodzić głodna,brudna a żeby być szczęśliwa i się nie mnie to że córka na wszystko patrzy,jak się kłócimy ona już rozumie wiem ją pytam kto w domu krzyczy odpowiada rozmawiałam z moją mi że kłócimy się o pierdoły,że zanim coś powiem mam się ugryżć w jezyk,aby nie prowokować,ustępować i odniosłam wrazenie ze mowiła mi ze to moja mój mąż i tak jest ideałem bo nie pije,po pracy chodzi do domu,daje mi patrzec przedewszystkim na dziecko bo to tragedia jak nie ma abojga mama powinna mnie aby troche zrozumieć,że mam dosyc kłotni a to dzieje się codziennie od 2 lat non stop razem nie wychodzimy wszedzie osobno a jak juz to udajemy i sie do siebie nie odzywamy lub jak zwykle sobie myślałam gdybym została sama z córka odeszła od niego to gdzie bym ze rodzice by mnie wzieli dla nich to szukać na cito jakieś pracy nie wyobrazam sobie jakby to wiem jedno że napewno byłabym szczesliwsza ze mam spokoj i byc moze jeszcze kiedys byłabym z kims czy są mężczyzni którzy zwracają uwage na samotną matke z dzieckiem hmm...w mojej glowie jest istne tornado nie wiem co mam byłoby gdyby mnie maz rzucił wtedy i rodzice okazaliby odrobine skruchy,przygarneli mnie achh.....Malinka1 jak to było u Ciebie...jak zaczynałaś początek końca #9 Wiatm dziewczyny,ja mam podobny problem. Od 2 lat jesteśmy małżeństwem, wcześniej jednak przez kilka lat razem mieszkaliśmy, mamy dziecko. I niby jest ok, przykładna rodzinka. Ale ja czuje się nieszczęśliwa, brakuje mi w tym związku namiętności, emocji, brakuje mi tego co było na początku- adoracja, czułe słowa, komplementy, czułam się wtedy taka szczęśliwa i kochana, patzyłam w mojego mężczyznę jak w obraz, czasami nawet tak sama do siebi mówiłam jak to go kocham. Ale z czasem się wiele zmieniło- już nie słyszę nic miłego, tylko że jestem wieśniakiem, że żle ugotuje, żle posprzątam. I ciągle tylko narzekania jaki to on jest wykorzystywany bo musi na nas zarabiać(ale ja też mam dochód, jednak to się nie liczy). I po takim dniu gdzie słyszę tylko same przykrości i narzekanie nie mam ochoty na niewiadomo jakie przeżycia łóżkowe- a mój mąż lubi oglodać porno i tego samego oczekuje ode mnie, mówi że wszystkie kobiety robią to co na filmach a ja jestem chora że tak nie chce. Jak tak na niego patrze to nie czuje miłości, bo ja kochałam takiego jakim kiedyś był a nie teraz. Ale ani mnie nie bije, ani nie pije. Może to ze mną jest coś nie tak. reklama #10 mimiczka22 ja mam to że mój narzeka że ciągle sprzątam i krew go mnie wyzywa że nadaje się tylko do szmaty,że jestem głupia,próżna mówi na mnie dniami siedze w domu z nikim nie gadam jedynie mi komputer został on tego nie iść raz na jakiś czas do ludzi mama znów sądzi że mi już nic nie wypada bo jestem zamężna i mam dziecko wiec do końca zycia mam siedziec w domu i być dobra dla męża bo od niego zależą sprawy finansowePowiem wam że od tych 2 lat jak to sie miedzy nami psuje mam myśli samobójcze wiedząć że mąż i rodzina mnie nie rozumie a jeszcze przygnębia wolałabym tak poprostu nie istnieć...
Malu, to smutne, co piszesz. Może to tylko przejściowy stan? Przecież musieliście przeżyć razem coś pięknego, skoro jesteście teraz małżeństwem. Piszesz, że mąż ma ciężką sytuację w pracy, wydaje mi się, że powinnaś Go wspierać, po to też jesteś z nim, jeśli choć trochę zależy Ci na tym związku, ratuj to, co pozostało, nie popadaj w obojętność - bo ona potrafi zabić najpiękniejsze związki. Piszesz, że przestałaś tęsknić, że nie zależy Ci na tym, kiedy On wróci z pracy, boisz się. Malu, nie bój się, tylko przemyśl na spokojnie na czym Ci zależy, i co jest ważne w Twoim życiu, jeśli choć trochę liczycie się jeszcze Wy, to ratuj to co jest do uratowania. Pozdrawiam i życzę uśmiechu na ustach i w sercu. --------------------Maga mama Weroniczki ( i Kingusi (
Jesteśmy ze sobą ponad 10 lat od 5ciu jesteśmy małżeństwem i mamy dwie wspaniałe córki. Radzimy sobie sami, moja mama mieszka daleko a tesciowa… No cóż. Dojdziemy do tego. I mąż bezapelacyjnie jest wspaniałym ojcem. Zawsze uchodziliśmy za dość oryginalną parę. Nigdy nie byliśmy związkiem cukierkowym. Potrafiliśmy być razem i być osobno. Każdy z nas potrzebował swojej przestrzeni i wykorzystywał ją wg swoich potrzeb. Kiedy chciałam wychodziła z przyjaciółkami na miasto i szalalam na parkiecie popijać drinki. Po prostu potrzebowałam się wyszumieć. Nigdy go nie zdradziłam, nigdy nie rozgadalam się za innym, po prostu musiałam odreagować ciężki tydzień i poplotkowac. On też mial swój czas. Nigdy się o to nie klocilismy, zawsze to było z szacunkiem dla drugiej osoby. Oboje mamy wybuchowy charakter i w kłótni się szczedzilismy sobie przykrych słów. Godzilismy się też z hukiem. Potem ślub, ciąża, druga, trzecia. Przy trzeciej zaczeslimy się kłócic, przestało się układać. I nie chodziło tu u dzieci, że jednak mniej czasu czy coś. Rodzicielstwo nas nie męczyło, seks rowniez był ok. Fakt, może czasem brakowalo wyjścia we dwoje, ale zdawalismy sobie z tego sprawę, że inaczej nie będzie… Mimo to, miałam wrażenie, że coś się zmieniło między nami. Mimo, że nie mogę złego słowa powiedzieć o nim jako ojcu, coraz częściej jednak tracił w moich oczach jako mąż. Klocilismy się też o jego rodzinę. Nigdy nie byłam ich ulubienica, raczej teściowa do dzisiaj rzuca w moja podobizne lotkami. Nie chciala, żeby się zenil, załamana była już w dniu, kiedy wspólnie zamieszkalismy. Nigdy nie miałyśmy otwartej wojny a, w towarzystwie zawsze się do siebie usmiechalysmy. Kiedy dowiedziała się, że poronilam pierwsza ciaze wzięła mnie na bok i stwierdziła, że dlatego, że jestem za chuda. I to moja wina. Przemilczalam. Cały czas próbowałam dawać szanse i myślalam, że zmieni to się kiedy urodziłam nasze dzieci, ale nic to nie zmieniło. Nigdy do mnie nie zadzwoniła, nie przyjechała do dzieci i nie mają żadnego kontaktu. Tylko jak wypadają jakieś święta, ale nawet wtedy jestem traktowana jak powietrze i zwraca się tylko do męża, nawet z pytaniem co pijemy. Wielokrotnie zwracałam uwagę na to mężowi, ale bez rezultatu. Raz nawet z nią rozmawiał, ale stwierdził, że ona problemu nie widzi i to ja robię zamieszanie. I ostatecznie stoi po jej stronie. Do tego jego praca. Ma dobra, ale wiaze się ze stresem. I coraz częściej odbija się to na mnie. Zaczął przeklinać, dużo. Nawet przy naszych córeczkach. Nie ma już hamulców. Do tego zaczął się do mnie brzydko zwracać, nie używa wulgaryzmów, ale te słowa są dla mnie obraźliwe. Czasem nawet w złości używa okreslen typu: idiotka. Jeszcze na początku walczyłam, potem mi się odechciało. Przestałam zawracać uwagę: niech sobie gada na zdrowie. Jak mam zły dzień, krzyczę,, odwdzięczam się tym samym. Każe się pakować i wracać skąd przyszedł. Jak emocje opadna, przeprosi i dajemy sobie “ostatnia” szansę. I tak w kółko od ponad roku. Wbrew pozorom maz jest fajnym facetem. Jest przystojny, wysportowany, z poczuciem humoru, ma dobra prace, ale coś pękło i się skończyło. Mam wrażenie, że już zyjemy jak dobrzy kumple. Seks się zdarzy, ale bez fajerwerków. Niby mam ochotę, ale mam wrazenie, że chodzi bardziej o to, żeby to on sobie “spuścił z krzyża”. Orgazm może w przeciągu tego roku mialam raz, może dwa razy. Już mój elektryczny przyjaciel potrafi dostarczyć mi większa satysfakcję seksulna. Do tego mam wrażenie, że ze wszystkim zostałam sama. W wielu kwestiach decyzję podejmuje sama, on tylko słucha i nic do powiedzenia nie ma. Stracił w moich oczach jako partner, tego partnerstwa już nie ma. Mam wrażenie, że robię za dwóch w tym małżeństwie. Często się mijamy, ale nikomu to nie przeszkadza a czasem wręcz paradoksalnie leżymy na sobie i oglądamy film. I tyle. Wielokrotnie rozmawiałam z nim na temat rozwodu. Nie da mi. Mamy dzieci, one je kocha i chce być blisko. Mamy być rodzina że względu na dzieci. Ja tego nie chce. Jestem młoda i chce być szczęsliwa, po prostu. Nie widze przyszłości dla nas… Lubię go i też nie chciałabym iść na wojenna ścieżkę. Ale widzę już sposobu na ratowanie tego. I jestem zmęczona i przestało mi zależeć. Kiedyś powiedział, że zdrady tylko nie wybaczy. Nie chciałabym sięgać po tego typu rozwiązania.
nie kocham już swojego męża